A woman from Tun Ra Wai village, Rathedaung Township, was hit by a stray bullet on the morning of 23 August and was rushed to Sittwe hospital for intensive care. While villagers were running from homes during gunfire near the village, Daw Khin Win Chay, 25, was hit a stray bullet in her back, one of her family members said. “We heard gunfire from the road. We saw a lot of soldiers on the
Kategoria: Nowożytność Data publikacji: Autor: Przy tekście pracowali także: Anna Winkler (fotoedytor) Dawni Europejczycy patrzyli z góry na kultury nieużywające pieniędzy. Paciorki, koraliki i inne środki wymiany traktowano z pobłażaniem, a nieznajomość kruszcowej waluty bezlitośnie wykorzystywano. Tylko czy nasz system naprawdę jest lepszy? Nie zawsze. Przekonali się o tym pierwsi kolonizatorzy Nowego Świata. Kiedy Pielgrzymi, czyli angielscy purytanie szukający szczęścia w Nowym Świecie, w 1620 roku przybili do brzegów Ameryki, oprócz zapasów żywności mieli także przedmioty przeznaczone na handel z Indianami. „Przywieźli ze sobą naszyjniki, paciorki i inne towary celem wymienienia ich u Indian na futra i ziarno” – pisze Nathaniel Philbrick w nowej książce „Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki”. Oczywiście, założyciele pierwszej angielskiej kolonii mieli i inne towary, które okazały się dobrą zapłatą dla rdzennych mieszkańców kontynentu. Indianie chętnie sprzedawali skóry upolowanych zwierząt za żelazne narzędzia czy przybory – motyki i kociołki, a także koce, muszkiety i – rzecz jasna – alkohol. Waluta Nowego Świata Handel Pielgrzymów z Indianami zrewolucjonizowało jednak dopiero sięgnięcie po przyjętą także przez innych przybyszów z Europy, Holendrów, walutę. Było nią tak zwane wampum, czyli pas wykonany z paciorków. W Nowych Niderlandach wampum stało się powszechnym środkiem wymiany. Zresztą to właśnie jeden z holenderskich agentów handlowych, Isaack de Rasiere, przekonał Anglików do przyjęcia tego rozwiązania. publiczna Do tworzenia wampum używano białych i fioletowych paciorków. Odtąd także purytanie z Nowej Anglii używali elegancko splecionych indiańskich paciorków jako pieniędzy. A nie był to wcale środek tak banalny do przygotowania i tak prostacki, jak zawsze nam wmawiano. Philbrick na łamach „Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki” opowiada: Wampum składało się ze sznurów cylindrycznych paciorków, wykonanych z białych skorup pobrzeżek oraz niebieskich części skorup cypriny islandzkiej. Fioletowe skorupy były warte mniej więcej dwa razy tyle co białe. By można było nimi płacić, wampum musiało odpowiadać ścisłym wymogom. Z czasem Anglicy nauczyli się równie biegle jak Indianie oceniać, czy paciorki zostały odpowiednio pocięte, ukształtowane, wypolerowane, przewiercone i nanizane. Zobacz również:„Rewolwerowcy”. Ziarno prawdy w legendzie Dzikiego Zachodu„Gwiezdne wojny” ratują język rdzennych Amerykanów. I to wcale nie jest dowcip!Co Indianie mieli do powiedzenia o pierwszych napotkanych Europejczykach? Lek w czasach kryzysu Paciorki na dobre zagościły w „portfelach” kolonizatorów. Używali ich nawet do płacenia za kupowaną od rdzennej ludności ziemię. Teren przyszłej miejscowości Reheboth nabyto na przykład w 1642 roku za dziesięć sążni paciorków, choć Massasoit, wódz Wampanoagów, żądał do tego podobno jeszcze… płaszcza. Transakcje na tym etapie przeprowadzano jeszcze zupełnie nieformalnie, a ceny – które dzisiaj wydają się wręcz szokująco niskie – były całkowicie uznaniowe. Nadszedł jednak moment, gdy także przybysze ze Starego Kontynentu docenili stałość i wartość „prymitywnej” waluty amerykańskiej. Kolonia, która zwłaszcza na początku nie przynosiła zysków, wielokrotnie sięgała po kredyty. Środki na dalszą działalność zdobywano w dalekiej ojczyźnie. Kryzys nadszedł, gdy te możliwości nagle zniknęły. Jak pisze Philbrick: Gdy w czasie kryzysu lat czterdziestych XVII wieku trudno było uzyskać pożyczki w Anglii, kolonie złagodziły problemy finansowe Nowej Anglii, wykorzystując wampum jako legalny środek płatniczy. W tym przypadku Indianie dali Anglikom możliwość wykorzystania amerykańskiego sposobu do prowadzenia interesów. Był więc taki czas, kiedy założyciele Stanów Zjednoczonych także między sobą wymieniali się paciorkami z muszelek. I to one, a nie pieniądze, z których kultura europejska jest tak dumna, pozwoliły kolonizatorom przeżyć. Źródło: Ciekawostki to kwintesencja naszego portalu. Krótkie materiały poświęcone interesującym anegdotom, zaskakującym detalom z przeszłości, dziwnym wiadomościom z dawnej prasy. Lektura, która zajmie ci nie więcej niż 3 minuty, oparta na pojedynczych źródłach. Ten konkretny materiał powstał w oparciu o: Nathaniel Philbrick, Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki, Wydawnictwo Poznańskie 2018. Kup książkę z rabatem na stronie Zobacz również
GASTONIA, N.C. (AP) — A North Carolina man accused of shooting and wounding a 6-year-old girl and her parents after children went to retrieve a basketball that had rolled into his yard was
W Indiach doszło do serii brutalnych gwałtów. Ofiary były najpierw wykorzystywane, a później polewane benzyną i podpalane. W kraju narasta oburzenie w związku z rosnącą liczbą napaści seksualnych. O szokujących atakach w Indiach pisze BBC. W ostatnim czasie zginęła 16-latka mieszkająca w stanie Madhya Pradesh. Dziewczyna została napadnięta w swoich domu i zgwałcona. Napastnik na koniec polał ją benzyną i podpalił. Z ustaleń policji wynika, że nastolatka została zabita po tym, jak powiedziała napastnikowi, że o gwałcie opowie swojej rodzinie. Dwa podobne ataki, w tym jeden śmiertelny miały miejsce w stanie Jharkhand we wschodnich Indiach. 17-latka trafiła do szpitala w stanie krytycznym z obrażeniami odniesionymi w wyniku podpalenia. Napastnik chciał rzekomo poślubić swoją ofiarę, ale ona nie chciała się na to zgodzić, co miało być bezpośrednią przyczyną ataku. Policja zatrzymała podejrzanego Trzeci przypadek dotyczy 16-latki, która również spłonęła żywcem. Jej rodzice poskarżyli się starszyźnie wioski, że ich córka została zgwałcona. Nastolatka została zaatakowana, kiedy była sama w domu. Policja w związku ze sprawą aresztowała już podejrzanego. To 28-letni Ravi Chadhar. BBC informuje, że oburzenie społeczne w związku z przemocą seksualną w Indiach wzrosło dramatycznie po 2012 r., kiedy w autobusie w Delhi doszło do zbiorowego gwałtu i morderstwa. Zginęła wtedy młoda studentka. Ostatnio korespondent BBC zwrócił uwagę na fakt, że w Indiach gwałt jest coraz częściej wykorzystywany jako „instrument dochodzenia do władzy i zastraszania bezsilnych”. Czytaj też:16-latka padła ofiarą zbiorowego gwałtu. Spalono ją żywcem, gdy się przyznała
3)Różne gatunki tojadu, np. tojad mocny (Aconitum napellus; Chińczycy zatruwali nim strzały wojenne i do polowań, rośnie w Polsce). Gatunek Aconitum ferox używano do zatruwania strzał w Nepalu. Różne gatunki tojadów w Azji, Kirgistanie używa sie do zatruwania strzał do polowan do dziś.
Examples Stem A poza tym, któż nawsi angielskiej - poza mną rzeczjasna nosiłby kurarę w kieszeni? KURARA Wstałem o ósmej i sam zjadłem śniadanie. Literature Z lasów mgielnych rosnących na zboczach Andów pochodzi chinina przeciw malarii; z dorzecza Amazonki — kurara, używana w chirurgii do zwiotczania mięśni; z Madagaskaru — barwinek różowy, zawierający alkaloidy, które uratowały życie wielu chorym na białaczkę. jw2019 Czy to wystarczy, by zneutralizować działanie kurary? Literature Odparła, że fizostygmina hamuje działanie kurary tylko na jakiś czas Literature „Kurara to moja stara znajoma — powiedział mu Roger z uśmiechem. Literature Po raz pierwszy nasze laboratorium zastosowało tylne wejście do kanału jonowego, który jest wrażliwy na kurarę. cordis — A ja byłam taka pewna, że to kurara! Literature Jeśli jego serce zachowa ten słaby rytm, nic mu nie będzie, gdy kurara osłabnie. A zatem kurara nie zadziałała. Literature – W samochodzie usiadłeś na zastrzyku z kurarą Literature Perl poszła do kuchni zaparzyć herbatę, a ja zapytałam Esaua o kurarę. Literature – W najgorszym wypadku syntetyczna kurara Literature Pacjentka nie mogła oddychać samodzielnie, bo podano jej otrzymywany z kurary środek zwiotczający mięśnie. Literature Wolimy kurarę w połączeniu ze skutecznym związkiem psychodelicznym opensubtitles2 Chcesz powiedzieć, że mam w sobie pieprzoną kurarę? Literature Może kurarę, jak Indianie przy zatruwaniu strzał i dzid, nie myślisz? Literature – Wczoraj wieczorem Leif i ja zapytaliśmy o kurarę Bavola, radnego klanu Zaltana. Literature – Kurara – wyjaśniła. – Wygrałam tę strzałkę i butelkę w grze słów z pewnym antropologiem Literature — I jeszcze jedno — odezwałem się. — Panna Pleygel w swoim gabinecie myśliwskim ma indiańskie strzały zatrute kurarą. Literature Znalazłam kurarę, októrej całkiem zapomniałam. Literature – Kurarę odkryto ponownie dopiero w zeszłym roku. Literature — Och, starałam się dowiedzieć czegoś więcej o kurarze. Literature Naprawdę myślałem, że kryzys został zażegnany, ale wtedy... – Opowiedziała o kurarze? Literature - Wtedy nakłoniłeś Dianę do umieszczenia tej piłeczki z kurarą w samochodzie? Literature
| Е ነοсጭзаδሏ | Уցиσоժιбиг ачαչε др |
|---|
| Ιնէցοጸиչих ելፔጴօдቪж | Ωйеςоκէኑ αмоգеς |
| Л афուсоκ | Мιዶυви остуηеզαኘо ዤеջуնቱβθбр |
| Зиቃኦթጄноп իбοւօнипዠ | Эчሪк твебաчա таፎосрը |
The death of 34-year-old Hilario Segura has been ruled a homicide, the first for Allen County in 2015.
Wyprawa, która miała trwać osiem miesięcy, trwa do dziś. Mirek od pięciu lat bada języki i kulturę rdzennej ludności Peru. Na ekranie - twarz zabójcy. To czterdziestoletni Roger, Indianin Asheninka z wioski Aririca. Bezbarwnym, pozbawionym emocji głosem potwierdza, że strzelił do mężczyzny. Strzelił jako drugi, bo pierwszy był Fredy, jego siostrzeniec, który wymierzył do kobiety. Potem jeszcze koledzy wypuścili kilka strzał z łuku, a gdy już się upewnili, że kajakarze nie żyją, podpłynęli tym swoim peque-peque bliżej, wrzucili ciała do wody, składak pocięli, a sprzęt zarekwirowali. Na ekranie - amazońska dżungla i rzeka Ukajali, źli i dobrzy Indianie, rekonstrukcja wydarzeń sprzed czterech-pięciu miesięcy. Na sali w sopockim magistracie - bliscy i przyjaciele zamordowanych. Ci, którzy Celinę Mróz i Jarosława Frąckiewicza znali osobiście, oraz ci, którzy się tylko o nich otarli. Osoby związane z Kawiarenką pod Żaglami, której od paru miesięcy… nie ma. W pierwszym rzędzie - siostra Jarka, brat i ojciec Celiny. Starszy pan ma 85 lat. Całe życie córce kibicował. Gdy wyjeżdżała, ślęczał nad mapą i zaznaczał kolejne miejscowości, które mijała po drodze. Informowała go na bieżąco, a gdy nie mogła się skontaktować, prosiła przyjaciół, by przekazali tacie wiadomości. Z Peru też tak było. Aż do tamtego dnia. Teraz starszy pan wpatruje się w ekran, po policzkach płyną łzy. Ale widzą je tylko ci, którzy siedzą obok. Gdy film się kończy i ktoś włącza światło, wszystko jest jak przedtem. Emocje na wodzy, żadnych łez. W towarzystwie syna podchodzi do autora filmu, Mirosława Rajtera. Żeby podziękować. Właściwie wszyscy dziękują za to samo. Za obecność tu i tam. Za prawdę. Nikt nie ma złudzeń: gdyby Mirek Rajter, językoznawca i dokumentalista z Peru, oraz Tomek Surdel, dziennikarz z Argentyny, nie ruszyli nad Ukajali, do dziś nie wiedzielibyśmy, co się z Celiną i Jarkiem stało. Dlaczego nie wrócili do domu. Dlaczego Indianie zamordowali Polaków? Mirek, rocznik 1976, jest w Sopocie drugi raz. Po raz pierwszy był rok temu, gdy po czterech latach przyleciał z Peru w interesach i żeby odwiedzić rodzinę. Urodził się w Lubuskiem, w położonej wśród lasów i jezior miejscowości Trzciel, studiował w Poznaniu. Podróżował po Europie i Bliskim Wschodzie. Uczył się kolejnych języków. Poznał ich w sumie ponad 20. Zaczynając od rosyjskiego, niemieckiego, angielskiego, francuskiego, hiszpańskiego, przez chiński, arabski, a kończąc na keczua i machiguenga. Wszystko go fascynowało, z muzyką etniczną, archeologią, antropologią i filozofią włącznie. - Kiedy wyjechałeś do Peru? - W 2006 roku. Zainspirował mnie Marcin Obałek, który prowadził pionierskie badania archeologiczne w Boliwii. Właściwie to on namawiał mnie na wyprawę już wcześniej, w 2001 roku, ale wtedy to ja jeszcze studiowałem językoznawstwo i informację naukową na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, pisałem pracę magisterską o dorobku założyciela polskiej egiptologii i orientologii, Antoniego Śmieszka. Nęciły mnie inne kierunki świata. Wybrałem się do Syrii, by poznać współczesnych Aramejczyków i języki semickie. Potem w Londynie zgłębiałem perski i pracowałem w handlu międzynarodowym. - Zaraz, zaraz. To ten Obałek od Traktoriady? - Oczywiście! Marcin w ramach wyprawy krajoznawczej "Ursusem dookoła świata" przemierzał ciągnikiem bezdroża Ameryki Południowej. Obecnie podróżuje konno, ostatnio spędził ponad siedem miesięcy w siodle na bezdrożach Argentyny i Chile. Pomyślałem wtedy, że warto zorganizować własną ekspedycję i przyjrzeć się stronie etnicznej tego regionu świata. Ruszyć śladami Arkadego Fiedlera i innych polskich podróżników. Zobaczyć tropikalną dżunglę, biegających nago Indian, strzelających z łuku. Doktor etnologii Kacper Świerk zwrócił moją uwagę na plemiona nad rzeką Urubamba w Peru, narażone na utratę rdzennej kultury. Tam potrzebne były prace badawcze i dokumentacyjne. Podobnie było w innych regionach tego kraju. Niektóre języki i tradycje umierały. Zacząłem zbierać pieniądze i wspólnie z dwoma kolegami organizować ekspedycję naukową. Wyjechałem. Lima, legendarne Cuzco i kultura Indian Quechua, preinkaski lud Jaqaru, lasy Madre de Dios i mieszkańcy dżungli. Słuchał opowieści, nagrywał, dokumentował. Peru jest cztery razy większe od Polski, ale kraj zamieszkuje ok. 100 grup etnicznych, mówiących 93 językami. Niektóre z tych języków są na skraju wymarcia, posługują się nimi np. dwie-trzy osoby. Połowa w ogóle nie jest udokumentowana. Dla lingwisty to praca na długie lata. Nic dziwnego, że wyprawa, która miała trwać osiem miesięcy, trwa do dziś. Mirek od pięciu lat bada języki i kulturę rdzennej ludności Peru, przyjaźni się z Indianami, współpracuje z Uniwersytetem San Marcos. W 2007 roku współorganizował nawet pierwszy kongres interkulturalny w Peru, dzięki czemu zaczęła się dyskusja na temat rdzennych plemion indiańskich. Łagodził konflikty w sprawie alfabetu, np. między Indianami Jakaru a uniwersyteckimi naukowcami. Pomagał ofiarom trzęsienia ziemi. Próbował ten ginący świat ratować. Gdy leci do Limy, mówi, że wraca do siebie. - Tam jest twój dom? - Tak. W Limie mam żonę Angelikę i czteroletnią córkę Izabelę Aleksandrę. Uczę je polskiego. - Żona jest Indianką? - Nie, to pani z miasta. Jest historyczką, wykształconą osobą i maluje paznokcie… Dom prowadzą otwarty, to centrum wymiany pomysłów i wiedzy. Spotykają się w nim bowiem przedstawiciele różnych grup etnicznych. Dla każdego jest miejsce. - Z czego się utrzymujesz? - Pracuję dla angielskiej firmy Best Foods Ltd., producenta, dystrybutora i importera żywności na rynku europejskim. Firma ma oddział w Gdyni, stąd wizyta w Trójmieście. Jestem szefem zakupów na całą Amerykę Południową, kupuję mrożone truskawki, borówki, maliny, kiwi, mango i inne specjały. Założyłem własne plantacje kawy i kakao. Mam kontrahentów w 44 krajach, znajomość tylu języków bardzo się przydaje. Moje projekty potrzebują pieniędzy, dzięki tej pracy mogę je finansować. Celina Mróz i Jarosław Frąckiewicz to podróżnicy i kajakarze z Gdańska. Ona - lat 58, on - 70. W kwietniu br. wyruszyli do Peru, by spłynąć Urubambą do miasteczka Atalaya, gdzie Urubamba łączy się z Tambo, tworząc Ukajali. A stamtąd - 600 kilometrów w dół, aż do miasta Pucallpa. Właściwie to chodziło im o Ukajali. Z powodu Arkadego Fiedlera i jego książki "Ryby śpiewają w Ukajali", którą się dawno temu zachwycili. Gdy w czerwcu nie wrócili do Polski, bliscy i przyjaciele wszczęli alarm. Postanowili zorganizować akcję poszukiwawczą, zaczęli zbierać pieniądze. Nad Ukajali miał wyruszyć Tomasz Surdel, dziennikarz z Buenos Aires w Argentynie, syn gdańskiej aktorki Joanny Bogackiej. - Skontaktował się ze mną Michał Kochańczyk, podróżnik z Gdańska - wspomina. - Poprosił o pomoc. Z Mirkiem skontaktowała się mieszkająca w Polsce siostra, poinformowała o zaginionych kajakarzach. Dlaczego Indianie zamordowali Polaków? - Znalazłem w internecie kontakt do rodziny i organizatorów akcji, zapytałem, co się stało i na własną rękę rozpocząłem poszukiwania, ruszyłem swoje kontakty w regionie - wspomina Mirek. - Gdy Tomek dotarł do Limy, zaproponował mi wyjazd do dżungli, potrzebował pomocy i towarzysza wyprawy. Nad wyjazdem zastanawiałem się kilka dni, to nie była łatwa decyzja. W Pucallpie dołączył znajomy Mirka, Ronald Suarez, Indianin Shipibo, dziennikarz i językoznawca, pomógł otworzyć wiele drzwi. Razem odwiedzili generała miejscowej policji i szefa marynarki wojennej. Potem polecieli do Atalaya, skąd kajakarze 26 maja wysłali ostatnią wiadomość. Szybko się okazało, że policja - mimo zapewnień - w sprawie zaginionych kajakarzy nawet nie kiwnęła palcem. Dopiero na prośbę Polaków zostały przekazane stosowne komunikaty, a lokalne rozgłośnie zaczęły nadawać informacje w indiańskich językach. - Wkrótce się pojawiły pierwsze wieści o zabitych pishtacos - mówi Mirek. - Do końca się łudziliśmy, że to nieprawda. To starsi ludzie, mówiliśmy, dlaczego ktoś miałby ich krzywdzić. Straciliśmy złudzenia, gdy zobaczyliśmy różne drobiazgi z polskimi napisami, znalezione przez policję w wiosce Aririca. Pishtacos, według indiańskich wierzeń, to źli ludzie, najczęściej biali, którzy zabijają, aby pobrać organy albo wyciąć tłuszcz, potrzebny do wyrobu kosmetyków lub paliwa do samolotów. Dlatego, zdaniem niektórych, trzeba zabijać pishtacos. W filmie, który Mirosław Rajter nakręcił, wije się Ukajali i widać indiańską wioskę. Widać też Rogera, który strzelił do Jarosława Frąckiewicza. Strzelił, bo jego siostrzeniec Fredy powiedział, że tych dwoje na rzece to pishtacos. Kazał ich dogonić i zabić. Ale Mirek twierdzi, że ta śmierć to nie kwestia wierzeń. - To byli zwyczajni bandyci, wyrzutki społeczeństwa - podkreśla. - Oni zaatakowali kajakarzy w celach rabunkowych. Stwierdzili, że tacy gringos na rzece to łatwy łup. Zabrali kamerę, aparat fotograficzny. - Nie wszyscy Indianie wierzą w pishtacos? - Jeden z oficerów policji tłumaczył nam, że pelacaras, czyli rodzaj pishtacos, to przesąd, w który bardziej wykształceni ludzie nie wierzą. Ale ten sam policjant wierzy w istnienie ducha tueche, który nawiedza okoliczne wioski… Dlaczego Indianie zamordowali Polaków? Mirosław Rajter już wcześniej był nad Urubambą i Ukajali, uczestniczył w kongresach indiańskich, wędrował po dżungli. Nigdy nie spotkał się z agresją ze strony Indian, choć chodził od wioski do wioski sam, bez przewodnika. - Może dlatego, że potrafię się wtopić w środowisko? - rozważa. - Staram się wyglądać i zachowywać tak jak miejscowi. Najbardziej życzliwi wydają się mu Indianie Shipibo, mieszkający nad środkowym Ukajali. - Oni są pogodni i bardzo rozleniwieni - uważa. - Siedzą sobie, nie przejmując się upływającym czasem. Zapewne z powodu nieprawdopodobnych upałów, które nie pozwalają opuścić domostw. Korzystają wyłącznie z tego, co natura daje. Przybyszów traktują z szacunkiem. Okolice górnej Ukajali, a więc Atalaya, oddalone od cywilizacji, już nie są tak bezpieczne. Tam zdarzają się napady, nie sięga jurysdykcja krajowa, trzeba bardzo uważać. Mieszkający tam Ashaninkowie mają naturę wojowników, bywają nieufni. To konsekwencja zdarzeń sprzed 20 lat. Podczas walk z partyzantami ze Świetlistego Szlaku, spośród 120 tysięcy Indian, zginęło wtedy 7000, a 30 tysięcy zostało okaleczonych. Ta trauma jest w nich do dziś. Zwłaszcza że rząd, kompletnie ich ignorując, porozumiewa się z różnymi międzynarodowymi firmami wydobywczymi ponad ich głowami. Sprawców było pięciu. Ich czyn został potępiony przez innych Indian. Dlatego liderzy Pierwszego Kongresu Ludów Rdzennych na rzecz Ogłoszenia Regionalizacji Federacji w prowincji Atalaya, który właśnie obradował, zdecydowali się na współpracę z policją i wymiarem sprawiedliwości. Rajter i Surdel też w tym kongresie uczestniczyli. Przesuwają się klatki filmu. Indianie w barwnych strojach wypełniają rzędy krzeseł. Indianin z komórką. Indianin z laptopem. Indianie zasłuchani. Indianie zasmuceni. Indianie z polską flagą. Następnego dnia oddziały samoobrony z wioski Tahuarapa, znajdującej się na drugim brzegu Ukajali, naprzeciwko wioski Aririca, schwytały Rogera. - Popłynęliśmy tam z Tomkiem - mówi Mirek. - Uczestniczyliśmy w wizji lokalnej i przesłuchaniu. Na zdjęciach Tomka Surdela - Mirek Rajter nad Ukajali. Wpatruje się w dal. Na kapeluszu przysiadł motyl. Dlaczego Indianie zamordowali Polaków? - On się pojawił podczas wizji lokalnej - mówi Tomek. - Dokładnie tam, gdzie zginęli Celina i Jarek. Mirek przypomina, że Indianie z peruwiańskiej Amazonii kilka dni później wydali oświadczenie. Przepraszają w nim krewnych Jarka i Celiny. Przepraszają naród polski. Przyznają, że czują się zawstydzeni tym, co zrobili Indianie z wioski Aririca. Obiecują, że dołożą starań, by winni zostali ukarani. Ale przypominają też o 500 latach kolonizacji europejskiej, łamaniu praw człowieka, niewolniczym wyzysku ze strony posiadaczy ziemskich i przelewie krwi z ręki Świetlistego Szlaku. O tysiącu ofiar i swojej krzywdzie. Główny prowodyr tego zabójstwa, Fredy, który zabrał większość rzeczy należących do Celiny i Jarka, nadal jest na wolności. Mirek przypuszcza, że schronił się wśród producentów i handlarzy kokainy. Nie bardzo wierzy, że uda się go schwytać. Na blogu Tomka Surdela - oświadczenie pod wymownym tytułem "To nie ja zabiłem". Musi się tłumaczyć, bo realizatorzy telewizyjnej Panoramy zrobili z niego Rogera, zatrzymanego przez peruwiańską policję. A jako Tomasz Surdel wystąpił na ekranie Michał Kochańczyk, przyjaciel zabitych, który koordynował akcję z Trójmiasta. Mirek Rajter pozostał w cieniu, jego wizerunek więc nie ucierpiał. Teraz przyjaciele kajakarzy wręczają mu miniaturowe wiosło, przecięte na pół. Dziękują, że tam był. Tam i tu. Za ten film. W końcowej scenie widać rzekę i widać dwie sylwetki, kobiety i mężczyzny. Patrzą z góry na meandrującą Ukajali. A przyjaciele mówią o innym filmie, na którym Celinę i Jarka można zobaczyć. To film promujący turystykę w rejonie Atalaya. Realizator uchwycił ich w kajaku, gdy płynęli rzeką Urubamba. Tą, która po połączeniu z Tambo tworzy Ukajali. Dlaczego Indianie zamordowali Polaków?
. 2wgp6fcx5r.pages.dev/3432wgp6fcx5r.pages.dev/4682wgp6fcx5r.pages.dev/5962wgp6fcx5r.pages.dev/7752wgp6fcx5r.pages.dev/472wgp6fcx5r.pages.dev/4232wgp6fcx5r.pages.dev/4242wgp6fcx5r.pages.dev/3622wgp6fcx5r.pages.dev/8232wgp6fcx5r.pages.dev/5082wgp6fcx5r.pages.dev/4692wgp6fcx5r.pages.dev/4562wgp6fcx5r.pages.dev/2232wgp6fcx5r.pages.dev/7142wgp6fcx5r.pages.dev/583
indianie zatruwali nią strzały