W rezultacie nieprzerwanych kampanii prowadzonych już od dawna przez Pracownię, a obecnie także i inne organizacje ekologiczne oraz dzięki staraniom naukowców i przyrodników wilk jest w Polsce gatunkiem chronionym, jednak rozporządzenie z dnia 6 stycznia 1995 roku czyniło wyjątki: na obszarach dawnych województw krośnieńskiego, suwalskiego i przemyskiego na wilka nadal wolno było polować. Dopiero 2 kwietnia 1998 roku minister wydał nowe rozporządzenie obejmujące ochroną wilka faktycznie na terenie całego kraju. Dzięki temu rozporządzeniu Polska stawiana jest w Europie za przykład mądrej polityki ekologicznej w zakresie ochrony tego zagrożonego gatunku, spełniającego niezmiernie pożyteczną rolę w ekosystemach nadal jednak pozostał dla wielu środowisk problemem. Narzekają niektórzy hodowcy owiec, którzy prowadzą hodowlę na obszarach występowania wilka i nie potrafią zadbać o należytą ochronę stad, niektórzy myśliwi domagają się odstrzału wilków, które stanowią dla nich konkurencję w łowisku i są atrakcyjnym trofeum. Co jakiś czas wojewodowie pod naciskiem lobby łowieckiego lub w obawie przed koniecznością wypłacania odszkodowań za straty od wilków w zwierzętach gospodarskich występują do ministra o zgodę na odstrzał pewnej ilości wilków. Niektórzy dziennikarze powtarzają opinię o niebywałej krwiożerczości wilków, a nawet zagrożeniach ludzi przez wilki. Chociaż nie jest znany ani jeden przypadek zjedzenia człowieka przez wilka wciąż jeszcze najpopularniejszy obraz wilka w świadomości społecznej jest ten opisany w bajce o Czerwonym Kapturku. Ponieważ z nadejściem nowego roku możemy się spodziewać kolejnych nacisków, by znieść ochronę wilka w miejscach jego najliczniejszego występowania, a więc jego naturalnych ostoi, „Pracownia”, będąca w Polsce oficjalnym reprezentantem International Wolt Federation (Międzynarodowej Federacji Wilczej) opracowała raport przedstawiający zbiór informacji o wilkach, dotyczących roku 1999. Nie ma on charakteru naukowego, gdyż zebrane informacje są bardzo cząstkowe i nikt nie jest w stanie jednoznacznie stwierdzić, ile wilków żyje obecnie w naszym kraju i ile ofiar wśród zwierząt hodowlanych faktycznie można przypisać wilkom. Straty wśród zwierząt dzikich nie są tematem tego opracowania, gdyż są to naturalne ofiary tych drapieżników i mówienie o „stratach” jest wyłącznie wyrazem myślenia komercyjnego, w którym przyroda traktowana jest jako przedmiot handlu (wiadomo, że za jelenia lub sarnę zastrzeloną przez myśliwego wpłaca on pewną kwotę pieniędzy dzierżawcy obwodu łowieckiego, podczas gdy wilk po prostu to zwierzę zjada). Nasz raport pokazuje jednak jak wyolbrzymione bywa „zagrożenie przez wilki” i jak daleka od prawdy jest powtarzana czasami opinia, że wilki będące pod ochroną strasznie się rozmnożą, zjedzą cały dobytek, a na koniec nas - JEST ZŁY - informacje prasowe „Zagryziona kilkadziesiąt metrów od obejścia jałówka ważyła 250 kg /.../ Prawdopodobnie dokonał tego wilk, lecz nie można wykluczyć działalności dużego psa. Drapieżnik zagryzł ofiarę i przeciągnął ćwierćtonową zdobycz 7 m dalej. O tym, że to pojedynczy wilk świadczyć może fakt, że z jednej strony przyszedł, w drugą zaś się oddalił. /.../ Przed kilkunastoma dniami odnotowano podobne przypadki na łąkach między przejazdem kolejowym w Żabnie a Brusami. /.../ W ewidencji koła łowieckiego i nadleśnictwa wilk nie występuje. W myśl starej ustawy myśliwi mogli strzelać do szkodników, psów i kotów w łowisku. Gdy ono obowiązywało, pomyłkowo zastrzelono w naszym regionie kilka wilków. /.../ Zimą podobno widziano wilka w okolicach Giełdona. Prawie dwa lata temu drapieżnik uśmiercił kilkanaście owiec w Widnie. Później okazało się, że zagryzły je psy.” „Gazeta Pomorska”, 8 października 1999 „Wilki pożarły psa - W Wierchomli Małej w gminie Piwniczna ofiarą wilka padł pies myśliwski rasy posokowiec holenderski. /.../ W tutejsze ostępy leśne przyjechał na polowanie profesor z Uniwersytetu Warszawskiego. Zapragnął upolować cielaka jelenia. Nauczyciel akademicki miał dobre oko, gdyż ustrzelił to, co zapragnął. Cielak jelenia nie padł od razu, ale raniony uciekł. Myśliwy w poszukiwaniu zwierzęcia wypuścił psa. Ten jednak długo nie wracał. Okazało się, że około 50 m od stanowiska znaleziono rozszarpanego przez wilki psa. Myśliwy wycenił jego wartość na l tys. złotych i tyle wypłacił mu Urząd Wojewódzki /.../.”„Dziennik Polski” „Wilk jest w Polsce pod całkowitą ochroną. Nie wolno do niego strzelać, więc czuje się pewny i przychodzi nawet do środka wsi w pobliże szkoły podstawowej /.../ Wilki mogą zmniejszyć dochód (nadleśnictwa za polowania krajowe i dewizowe - red.) nawet o połowę /.../ Sam od wielu laty zajmuję się zawodowo ekologią i miałem bardzo wiele odczytów i wykładów na ten temat na wyższych uczelniach. Sądzę, że ekologia budowana na krzywdzie ludzkiej nie ma przyszłości.”Robert Toporkiewicz, „Łowiec Polski” 04/99 W województwie warmińsko-mazurskim prasa podawała o pladze wilków w czerwcu 1999. Zagryzły kilka zwierząt domowych, widziano jakoby wieloosobowe watahy wilków wałęsające się po okolicy (informacja od anonimowego pracownika UW). 25 VIII 99 „Gazeta Olsztyńska” informuje, że Maria Mellin, konserwator przyrody z Olsztyna wystąpiła do głównego konserwatora przyrody z prośbą o zgodę na odstrzał 5 wilków. Według tej gazety „w naszym regionie żyje prawie 100 wilków”. Jak powiedział łowczy wojewódzki Dariusz Zalewski „w rejonie /dawnego woj. Olsztyńskiego/ zadomowiło się prawie 40 wilków gromadząc się w lasach w okolicach Górowa Iławeckiego i Jedwabna. Jednak to nie w tym rejonie dojdzie do odstrzału /.../ Większe szkody robią one w okolicach Dubeninek, Kowali Oleckich i Gołdapi. /.../ Do wilków będzie można strzelać tylko na terenie gospodarstw, w których robią szkody.” Muszyna: „Wataha wilków dokonała spustoszenia w jednym z gospodarstw w Muszynie. W nocy, w zagrodzie położonej na górze Nowińskiej, wilki zagryzły trzy owce i sześć kóz. Kilkunastu zwierząt z trzody do tej pory nie odnaleziono prawdopodobnie rozpierzchły się po lesie. W rejonie Muszyny to pierwszy taki przypadek od 1997 roku." „Gazeta w Krakowie”, 31 lipca-l sierpnia 1999 Wiżajny: „Od początku maja, kiedy zwierzęta hodowlane wyszły na pastwiska, w gminie Wiżajny zanotowano prawie 30 przypadków ataków wilków na cielęta. Wilki coraz bardziej oswajają się z wiejskim otoczeniem, podchodzą bardzo blisko gospodarstw. /.../ Eugeniusz Dębowski z Kłajpedy wybierał się do Suwałk na jarmark. Dwadzieścia metrów od jego zabudowań dwa wilki rozszarpywały cielaka. Rolnilk spłoszył je, uciekły w kierunku Kłajpedki ... /.../ W ostatnich latach w gminie Wiżajny rocznie dochodziło do pięciu-sześciu przypadków ataków wilków na bydło /.../ Mające naturalną bazę w Puszczy Rominckiej drapieżniki wypuszczają się nawet na 30 kilometrów. Grasują we wsiach Kłajpeda, Żelaskowizna, Dziadówek. Bolcie (to granica województw podlaskiego i warmińsko-mazurskiego). /.../ Od maja żaden z chłopów odszkodowania nie dostał, bo w budżecie nie ma pieniędzy./.../."„KurierPoranny”, 23 sierpnia 1999 Nadleśnictwo Rudnik (obwód polowań dewizowych): „W ubiegłym sezonie dewizowe polowania przyniosły rudnickiemu nadleśnictwu 103 tys. marek. Teraz wpływy mają wzrosnąć do 200 tysięcy. /.../W realizacji ambitnych planów nadleśniczego najbardziej przeszkadzają nie ludzie, lecz wilki. Edward Tomecki osobiście bardzo je lubi ale nie uważa, że powinny mieć jakieś przywileje. Na terenie Nadleśnictwa Rudnik jest 30 wilków (o 25 za dużo!!!), które dokładnie trzebią zwierzynę, szczególnie sarny, daniele i warchlaki (dorosły wilk musi zjeść 1,5 kg mięsa na dobę). Na razie Ministerstwo Ochrony Środowiska nie zgodziło się na odstrzał.” „Tygodnik Nadwiślański”, nr 33. Pomimo ochrony gatunkowej jest mniej szkód od wilków w Bieszczadach!Dziennikarze chętnie podejmują temat krwiożerczości wilków i raczej przesadzają opisując jakie to wielkie szkody wyrządzają te zwierzęta. Tymczasem wychodzący w Polsce Południowo-Wschodniej dziennik „Super Nowości” poinformował w artykule z dnia 29 września br., że „Owczarze mogą spać spokojnie. Jeśli bieszczadzcy hodowcy owiec w spokoju przetrwają październik, będą mogli powiedzieć, że ten rok pod względem wilczych napadów na owce był najpomyślniejszy od 1994 roku.” ILE JEST WILKÓW I ILE NAS KOSZTUJĄ? Informacje od służb ochrony przyrody, pracowników parków, leśników i innych urzędników: Województwo śląskieProblem z wilkami może występować co najwyżej w beskidzkiej części województwa śląskiego. Na reszcie obszaru województwa wilków nie ma prawie w ogóle. Brak obecnie doniesień o stwierdzeniach wilków w Lasach Rudzkich i Lasach Tarnogórsko-Lublinieckich (takie stwierdzenia były na przełomie lat 80 i 90-tych). Z informacji, które dotarły do nas przed rokiem wynikało, iż wilki opuściły również lasy pszczyńskó-kobiórskie. Pojawiła się natomiast rodzina wilków, w okolicy Sławkowa i Pustyni Błędowskiej i to może być jedyna wilcza wataha na nie-górskim obszarze województwa śląskiego. Przed kilkoma laty podnosiły się głosy ze strony łowczego wojewódzkiego i innych myśliwych, że wilki na Śląsku strasznie się rozmnożą i zjedzą całą zwierzynę. Obecnie ilość wilków w województwie szacuje się na ok. 30 sztuk (informacja z Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska i innych źródeł własnych). Województwo warmińsko-mazurskie: Pracownik Urzędu Wojewódzkiego, który prosił o nie ujawnianie jego nazwiska poinformował w sierpniu, że według prof. Bobka ilość wilków to około 50 sztuk. Szkody wyrządzone przez nie na terenie województwa to około 70 potwierdzonych przez komisję. Wypłacono aż 40 tys. zł. odszkodowań. Na pytanie jak wyglądała procedura ustalania szkód informator wyjaśnił, że wezwany weterynarz stwierdzał zgon i w rezultacie czego on wystąpił, następnie powołuje się komisję, w skład której wchodzą: przedstawiciel danej gminy lub powiatu, miejscowy weterynarz, ktoś z nadleśnictwa i koła łowieckiego. Komisja taka stwierdza czy szkoda powstała od wilka czy nie. Na tej podstawie biegły określa sumę odszkodowania. Protokół przedstawia się poszkodowanemu, który jeśli się zgodzi, podpisuje protokół uzgodnień - jeśli nie, wnosi sprawę do sądu. Województwo podkarpackie: Według pierwszej, telefonicznej informacji dowiedzieliśmy się, że według Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych na obszarze województwa żyje aż 700 wilków. Taką liczbę podawali też niektórzy dziennikarze piszący, że wypłacono odszkodowania na kwotę około 3 tys. złotych. Wkrótce otrzymaliśmy jednak znacznie precyzyjniejsze dane. Rzecznik prasowy RDLP przekazał dokładną informację, według której na dzień 31 marca 1999 na terenie RDLP Krosno żyło 413 wilków (w tym 306 na terenie dawnego woj. krośnieńskiego, a 101 przemyskiego). Rzecznik prasowy wojewody podkarpackiego w piśmie z dnia 30 sierpnia poinformował, że „według szacunków dokonanych na wiosnę br. przez pracowników Lasów Państwowych i członków Polskiego Związku Łowieckiego na terenie województwa bytuje około czterystu sztuk tych drapieżników. /.../ Od l stycznia br. do chwili obecnej uznano za zagryzione przez wilki 50 sztuk owiec oraz 2 sztuki bydła domowego. Z tego tytułu wypłacono 4,5 tys. złotych właścicielom bydła i owiec, co stanowi 11,25% łącznej wysokości odszkodowań wypłaconych /.../ za szkody wyrządzone przez zwierzęta chronione, za które odpowiada „Skarb Państwa.” Pozostałe szkody (blisko 90%!) pochodziły od bobrów, niedźwiedzi (zniszczone ule) i jedna szkoda od żubrów (zniszczony podrost). W poprzednim roku, w okresie 30 IV’98 -15 V’98 wilki zagryzły według danych RDLP 52 owce (Brzegi Dolne - 18, Lutowiska - 15, Bircza - 8, Komańcza - 8, Wet1ina - 3). Według RDLP w Krośnie w okresie l IV '98 - 31 III '99 wilki zagryzły 428 jeleni, 394 sarny, 81 dzików, a w okresie: l IV '99 - 30 IV 99 50 jeleni, 38 saren i 3 dziki. W pierwszej połowie roku 1999 znaleziono dwa wilki skłusowane. W Nadleśnictwie Rudnik (dawna Puszcza Sandomierska) istnieje obwód polowań dewizowych, gdzie myśliwi chcą odstrzelić 25 z 30 wilków, gdyż stanowią one konkurencję dla myśliwych. MOŚZNiL nie wyraziło zgody na odstrzał. Województwo podlaskie:Wojewódzki konserwator przyrody poinformował pod koniec sierpnia, że na terenie województwa żyje 200 wilków. Miało miejsce około 40 - 50 przypadków ataków wilków, głównie na cielęta, byczki, jałówki, źrebaki, w jednym przypadku kilkadziesiąt gęsi (wilki zaatakowały fermę). Sumy wypłaconych odszkodowań nie podano, będzie znana dopiero na koniec roku. Ponieważ nie ma pieniędzy na odszkodowania, więc nawet jeśli szkody będą udokumentowane, to poszkodowani będą musieli dochodzić swoich racji przed sądem. W tym województwie procedura ustalania szkód wygląda następująco: weterynarz stwierdza, czy zwierzę było zagryzione i wydaje zaświadczenie, któremu czasami towarzyszy materiał fotograficzny. Protokół komisyjny wysyłany jest następnie do wojewody. Jeśli na jakimś obszarze stwierdzi się występowanie wilków, wtedy wysyła się biegłego w celu określenia wartości strat - biegły przedstawia operat i na jego podstawie wypłaca się odszkodowanie. Jeśli poszkodowany nie zgadza się z nim, wówczas oddaje sprawę do sądu. Województwo małopolskie: Polski Związek Łowiecki ma dane jeszcze z 1998 roku, według nich żyło tam wówczas 156 wilków. Jak informuje pani Bożena Kotońska, woj. konserwator przyrody, suma wypłaconych odszkodowań za straty od wilków wyniosła 22 650 zł (w tym 8 930 zł zaległego odszkodowania za zeszły rok wypłacone w styczniu, co po odjęciu tej kwoty daje za ten rok 13 720 zł): Tegoroczne kwoty poszczególnych odszkodowań (w zł) kształtowały się następująco: 645, 1005, 1860, 720, 3220, 1440, 960, 1380, 2120, 180, 190. Przyznano więc jedenaście odszkodowań - przeważnie za owce - 59 sztuk zabitych przez wilki (8 odszkodowań), 1 za jałówkę, i dwa za 8 kóz. W RDLP w Krakowie mają dane tylko z roku 1997 - od tamtej pory (odkąd wilk został objęty ochroną gatunkową) nadleśnictwa nie liczą wilków na swoim terenie. Ale dane z 1997 r. też są ciekawe: podaje się liczbę 76 wilków na terenie RDLP, przy czym jest notatka, że jest to liczba zawyżona (liczono osobniki migrujące itp.) i ich stan należy liczyć na 50 zwierząt. Dyrektor Pienińskiego Parku Narodowego poinformował, że 2-4 sztuki wilków pojawiają się okresowo zimą. Przychodzą one prawdopodobnie z Gorców. W ostatnich latach ani na terenie Parku, ani w jego sąsiedztwie nie zanotowano strat wyrządzonych wśród zwierząt gospodarskich, mimo prowadzonego wypasu owiec. Dyrektor Zespołu Parków Krajobrazowych Pogórza informuje, że przejściowo, sporadycznie odnotowano występowanie wilków na krańcach południowych obszaru (Ciężkowicko-Rożnowski PK) i nie zaistniał problem strat i uszkodzeń. Kierowniczka Zespołu Dokumentacyjno-Badawczego Babiogórskiego Parku Narodowego informuje, że od czasu wejścia w życie ustawy o wypłacaniu odszkodowań za straty spowodowane przez wilki Park nie miał żadnych roszczeń ze strony okolicznych hodowców. Z ustnych informacji wiadomo, że baca wypasający stado około 170 owiec na Hali Śmietanowej (przy granicy parku), boryka się z atakami wilków na jego stado. Ostatnio o odszkodowanie za zagryzienie II owiec zwrócił się hodowca w roku 1997. W roku 1999 służby Parku zaobserwowały: podczas zimowego tropienia - 10 sztuk wilków, z czego 7 opuściło teren Parku; w lutym widziano 9 wilków, w marcu 4 sztuki. W okresie od lutego do maja ofiarami wilków padły 3 sarny, 4 łanie i jeden pies myśliwski foksterier. W latach 1996 - 1998 obserwowano średnio 6 osobników rocznie. Można więc zaryzykować twierdzenie, że populacja obserwowanych wilków utrzymuje się na tym samym poziomie ilościowym. Województwo lubelskie: Obserwacja wilka była prowadzona w latach 1998 i 1999 na obszarze Roztoczańskiego Parku Narodowego. Jak wynika ze szczegółowego zestawienia obserwacji i według danych zawartych w syntezie Operatu Faunistycznego Planu Ochrony Roztoczańskiego Parku Narodowego liczebność wilka na tym terenie kształtuje się w granicach 5 - 7 osobników. W nadesłanym przez zastępcę dyrektora Parku zestawieniu, wykonanym dzięki informacjom zebranym przez zespół kilkunastu pracowników czytamy, że „w bieżącym roku nie zanotowano jakichkolwiek szkód i skarg w związku z występowaniem na terenie i w otulinie RPN wilka”. Województwo zachodniopomorskie: Dyrektor Drawskiego Parku Krajobrazowego informuje, że ostatnie badania faunistyczne wykazały, iż wilk na terenie parku jest gatunkiem przechodnim, pojawiającym się bardzo rzadko. Przemieszcza się między większymi obszarami leśnymi położonymi poza parkiem jak Puszcza Drawska i Puszcza Notecka oraz korytarzami ekologicznymi rzek Drawy, Parsęty i Gwdy. Prof. Simona Kossak, autorka poradnika do rozpoznawania przyczyn śmierci zwierząt wypasanych bez dozoru, o wilczym problemie. W liście zawierającym komentarz do zbieranych w „Pracowni” informacji prof. Simona Kossak napisała Liczebność wilków, a pośrednio przeliczanie odszkodowań na wilczą głowę, to potwornie skomplikowany problem. Nikt nie zna faktycznej liczebności wilków na danym terenie - i nigdy nie będzie znał: Zarówno 400 na południu kraju, jak i 80 na Mazurach to liczby wyssane z palca. /.../ Faktem jest tylko rosnąca liczba wniosków o wypłacanie odszkodowań /.../ Równocześnie zagęszczenie wilków w danej okolicy nie musi mieć związku z liczbą ataków na zwierzęta gospodarskie. Wystarczy, że na danym terenie zagnieździ się JEDNA para wilków wyspecjalizowanych w tego typu polowaniach, a w ciągu jednego sezonu pastwiskowego może zabić do 80 sztuk bydła. W sąsiednich rewirach może mieszkać inna para wilków z młodymi - i nic. /.../ Uważam, że dojrzewają trzy sprawy: l. Ujednolicenie procesu stwierdzania szkody i definiowania gatunku sprawcy przez przeszkolonych, fachowych i obiektywnych lekarzy weterynarii. 2. Wymuszenie na hodowcach obowiązku zwiększania dozoru (skandaliczne jest zostawianie zwierząt na całe dnie i noce bez opieki) i zmuszenie hodowców do ubezpieczania dobytku w terenach „ryzykownych” . 3. W sezonie pastwiskowym należy bezwzględnie i fachowo eliminować (czyli bez eufemizmu zabijać) przy martwych bydlętach w miejscu zdarzenia wszystko co się pojawi: od wiejskiego pokurcza, przez wilczura sołtysa aż po wilka - czyli wszystkie te mięsożerce, które się wyspecjalizowały w żywieniu zwierzętami domowymi. /.../ Niedorzeczne jest natomiast „redukowanie” populacji jak leci, zimą i co wpadnie pod w tym miejscu serdecznie podziękować wszystkim osobom, które przekazywały informacje z całej Polski, a także tym, którzy nadesłali kilkanaście wycinków prasowych, spośród których z kilku charakterystycznych skorzystaliśmy we wstępie. Razem mamy więc w Polsce około 800 wilków według informacji oficjalnych, które spłynęły w odpowiedzi na nasze zapytanie rozesłane do urzędów. Może to oznaczać, że w ostatnich latach nie nastąpił widoczny wzrost ilości wilków w Polsce. Suma wypłaconych odszkodowań - około 60 000 zł., jeśli uznać za wiarygodną informację o wypłaceniu 40 000 zł w woj. warmińsko-mazurskim, co jednak wydaje się mało prawdopodobne (w województwach gdzie żyje więcej wilków odszkodowania sięgają najwyżej sumy kilku tysięcy złotych). Nie jest to więc kwota duża, jeśli zważyć jakie korzyści płyną z ochrony wilka. Ochrona przyrody zawsze kosztuje, ale jest to koszt pozorny, gdyż korzyści krótkoterminowe (wpływ na zdrowie ekosystemu, korzyści z turystyki i dla nauki, korzyści propagandowe - Polska jest dawana za przykład udanej ochrony gatunku umieszczonego w czerwonej księdze gatunków zagrożonych i ginących) i długofalowe zawsze znacznie przekraczają te wydatki. Zebrane informacje pokazują jednak, że problem z wilkiem jest, i że tworzy go człowiek. Przede wszystkim należy podkreślić, że większości strat wśród zwierząt hodowlanych możnaby uniknąć, gdyby rozwinął się program edukacji hodowców jak należy zabezpieczać zwierzęta przed atakami wilków. Hodowca nie może traktować przyrody jako obojętnego środowiska naturalnego, które musi mu być całkowicie posłuszne. Jeśli decydujemy się na hodowlę owiec na obszarach, które są domem dla drapieżników, to naszym zadaniem nie jest wytępienie drapieżników, lecz uwzględnienie ich obecności w sposobie prowadzenia hodowli. W sąsiadującej z Polską Słowacji, gdzie pasterze używają do ochrony stad owiec specjalnych psów, szkody od wilków nie występują. Również informacje uzyskane od dyrektora parku narodowego na Ukrainie wskazują, że na obszarach gdzie ludność jest od lat przyzwyczajona do obecności wilków i potrafi przed nimi chronić swoje stada, straty są minimalne, a jeśli pojawia się wilk wykradający zwierzęta domowe, to ludność wie, że trzeba się pozbyć tego konkretnego wilka. Brak jednolitego, profesjonalnego sposobu oceniania, czy zabójcą zwierzęcia był wilk, czy np. zdziczały pies (weterynarz nie musi się znać na wilkach) oraz możliwość otrzymania odszkodowania jeśli za zabójcę uzna się zwierzę będące pod prawną ochroną może również prowadzić do błędów w ocenie ilości szkód wyrządzanych przez wilki. Zamiast myśleć o zabijaniu wilków powinniśmy raczej zająć się wprowadzeniem krajowej strategii ochrony wilka i edukacji ludności z terenów gdzie wilki Federacja Wilcza z siedzibą w Brukseli wystosowała do Ministerstwa Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa pismo w sprawie utrzymania ochrony wilka w Polsce. Marian Cieślak, dyrektor Departamentu Leśnictwa, Ochrony Przyrody i Krajobrazu poinformował w liście datowanym 13 września br., że zmiana statusu ochronnego wilka w Polsce nie jest planowana. Trzymamy za słowo. Wojewoda warmińsko-mazurski dostał zgodę na odstrzał pięciu wilków, a motywacją jest brak pieniędzy na wypłacanie odszkodowań. Zgoda dotyczy jednak tylko osobników zauważonych na obszarze gospodarstw. Można tylko mieć nadzieję, że odstrzał nie będzie miał charakteru przypadkowego, gdyż wówczas nie miałby żadnego związku ze szkodami od wilków, co miało niestety miejsce zawsze we wcześniejszych przypadkach podobnych zezwoleń. Zabicie przypadkowych zwierząt, np. tzw. osobnika a może spowodować skutek wręcz przeciwny, bo stado ulega wówczas rozproszeniu i pojedyncze wilki zmieniają zachowanie.
Obecnie w Polsce żyje 1170 żubrów, z czego 991 na wolności i 179 w hodowlach zamkniętych (stan z 2009 r.). Na terenie Polski istnieje 5 wolno żyjących populacji tych zwierząt. Wśród współczesnych żubrów wyróżnia się dwie linie genetyczne: nizinną, zwaną białowieską, i nizinno-kaukaską.
Waży tonę, a choć to wegetarianin, ma niczego sobie apetyt. Gdyby ŻUbra nie dokarmiano, mógłby w złości zdemolować niemały las. Do szczętu. Dawno, dawno temu była sobie puszcza. Od Atlantyku po zbocza Kaukazu. Żadne tam uporządkowane lasy gospodarcze, jakie nazywamy dzisiaj puszczą, lecz nieprzebyty gąszcz. Gdzieś tam przemykał wielki zwierz. Banalnie, ale historii żubra nie można zacząć inaczej. Pierwsze uczynione ręką ludzką polany i poręby dały początek łąkom, co zapewne bardzo spodobało się trawożernym żubrom. Chwilę później puszczy zaczęło ubywać. Razem z nią znikały żubry. W połowie XVI wieku liczne stada żyły na Węgrzech i Bałkanach. Ostatnie sztuki zabito dwa wieki później. W 1755 roku z ręki kłusownika ginie ostatni żubr w pruskich lasach. Od tej chwili jedyna żyjąca na wolności grupa zachowała się na północnych rubieżach Rzeczpospolitej. Król puszczy był zwierzyną łowną, godną jedynie szlachetnie urodzonych, z czego kolejni władcy nader chętnie korzystali. August II Mocny ubijał po kilkadziesiąt sztuk na jednym polowaniu. Żona Augusta III Sasa wykazała się nie mniej celnym okiem. Jak skrzętnie odnotowali kronikarze, w zagrodzie ustrzeliła kolejno dwadzieścia żubrów. Cóż, koronowane głowy miały łowiecką żyłkę, co zresztą pozostało im we krwi, ale o tym potem. Nie zabrzmi to ładnie, ale białowieski matecznik ocaliły rozbiory. Puszcza przypadła carskiej Rosji. Aleksander I traktował królewski przywilej z imperatorskim zacięciem. Puszczę ogrodził, okolicznych włościan wysiedlił. Nie, nie na Sybir (choć mógł!), lecz na bardziej urodzajne ziemie. Szczodrze sypnął groszem. Na otarcie łez dał po trzykroć mlecznych krów za każde posiadane bydlątko. Żelazną ręką wyplenił kłusowników. Choć kolejni carowie lubili łowy, to tuż przed wybuchem I wojny stado liczyło ponad siedem setek zdrowych zwierzaków. Nie był jedynym obrońcą. Książę pszczyński szczycił się posiadaniem kilkudziesięciu żubrów chadzających luzem po śląskich lasach. Gdy arcyksiążę Ferdynand (ten sam, który zginął z ręki serbskich zamachowców w Sarajewie) ustrzelił jedną sztukę, został wyrzucony z pałacu na zbitą twarz. Skandal okrutny, gdyż książę przegnał swego cesarskiego suwerena, któremu nominalnie winien był lenny posłuch. Potem było już tylko gorzej. Pod Tannenbergiem pruska armia bierze na Rosjanach krwawy rewanż za grunwaldzką klęskę. We wrześniu 1914 roku w Białowieży naliczono ledwo 120 sztuk. Przez kolejne lata żubry zabijano dla mięsa i wywożono do wygłodzonych Niemiec. W niecnym procederze miała swój udział także okoliczna ludność. Zimą 1921 roku ginie ostatni białowieski żubr, którego odrodzona Rzeczpospolita nie zdołała ocalić. Jak to zwykle bywa, opamiętanie przyszło w ostatniej chwili. Po I wojnie w całej Eurazji ocalały tylko 54 zwierzęta. Wszystkie w prywatnych hodowlach lub ogrodach zoologicznych. Misję ratowania gatunku powierzono powołanemu w 1923 roku Międzynarodowemu Towarzystwu Ochrony Żubra w Berlinie. Wybór siedziby nie był przypadkowy. Armia kajzera miała sporo na sumieniu. W 1929 roku do Białowieży przywieziono między innymi z niemieckich ogrodów zoologicznych pierwsze zwierzaki. Borusse, Biserta i Biskaya to imiona protagonistów odrodzonego zaczął być spłacany w 1930 roku, gdy na świat przyszedł pierwszy byczek. We wrześniu 1939 roku w Puszczy Białowieskiej żyło już szesnaście żubrów. Stado przetrwało kolejną wojenną zawieruchę dzięki… zbrodniarzowi wojennemu. Hermann Görnig pragnął stworzyć wielki germański rezerwat przyrody, a białowieski matecznik był jego oczkiem w głowie. Uciekający przed Armią Czerwoną żołnierze Wehrmachtu otworzyli bramy zagrody i wypuścili zwierzęta do lasu. Tym samym ocalili stado przed hordami krasnoarmiejców. Dzisiaj na świecie żyje pięć tysięcy żubrów, z czego w Polsce na wolności prawie półtora tysiąca sztuk. W Puszczy Białowieskiej, Knyszyńskiej, Boreckiej. Na Zachodnim Pomorzu i Bieszczadach. Teoretycznie gatunek został ocalony. W praktyce los zwierząt wisi na cienkiej nitce. Wszystkie żubry są ze sobą blisko spokrewnione, a zmienność genetyczna znikoma. Każda epidemia gruźlicy, choroba niebieskiego języka czy nowa zaraza może wybić gatunek w mgnieniu oka. Do tego dochodzi zagęszczenie. Pojemność lasów, gdzie żyją żubry, została przekroczona. Nawiasem mówiąc, swoboda jest wysoce umowna. Żubry mogą chodzić, gdzie zechcą. Pod warunkiem że będzie to obszar parku narodowego. Za granicą puszczy ważący blisko tonę zwierz jest niemile widziany i, co tu kryć, niebezpieczny. Liczące ponad pięć setek białowieskie stado musi być regularnie dokarmiane. Roślinożercy mają niezły apetyt i bez dobrze zaopatrzonego paśnika zdemolowaliby las do szczętu. Nie mówiąc o częstych wyprawach na okoliczne pola uprawne. Jedynym rozwiązaniem wydaje się rozśrodkowanie. I przemyślana strategia gospodarowania gatunkiem. Idealny model to dwadzieścia grup w całej Polsce. Razem nie więcej niż dwa tysiące osobników. Zaś nieunikniony przychówek zostanie, jakby to delikatnie powiedzieć, zagospodarowany. Choć żubr to król puszczy i ikona ochrony przyrody, jest przedmiotem regularnych polowań. Pod lufy trafiają sztuki stare, chore, słabe i licho wyglądające. Prawo do polowania kupują bogaci myśliwi, z czego szczególnie często korzystają członkowie królewskiej rodziny z Hiszpanii. Ot, wspomniany chwilę temu pociąg koronowanych głów do wykwintnego safari. Łowcy zabierają trofea, a pieniądze idą na utrzymanie gatunku. Część najmniej atrakcyjnego mięsa trafia do chłodni na pokarm dla wilków i rysiów. Najlepsze porcje do restauracji. I tam właśnie można posiedzieć przy żubrze. Prawdę mówiąc, żaden rarytas. Ciemna i żylasta wołowina. Tyle tylko, że z króla puszczy. Po przystępnej cenie. Jeśli zaś pragniecie bezkrwawo i wygodnie usiąść przy żubrze, to wystarczy wpisać w okienku komputerowej przeglądarki hasło żubryonline. Kliknąć i już. W kilka chwil wylądujecie w puszczy. Na rozległej polanie z paśnikiem, gdzie zainstalowano internetową kamerę. Tam też regularnie zaglądają żubry. Dorosłe i młode. Bywają dziki, jelenie, sarny i inny leśny drobiazg. Tudzież ptaki, dla których sypią się okruchy z pańskiego stołu. Nocą elektronika pracuje w podczerwieni, której oko zwierząt nie dobiera. Żadnego płoszenia. Całkowity spokój i dyskrecja. Niestety, obraz jest czarno biały. Jeśli czegoś brakuje, to dźwięku. Ech, gdyby jeszcze podłączyć mikrofon… Grymaszę, ale podglądanie żubra z kubkiem gorącej herbaty w dłoni okrutnie człowieka rozleniwia. ***Głowa żubra jest stosunkowo duża i ciężka o szerokim i wypukłym czole, oczy małe, krótkie rogi skierowane do góry i zagięte do środka. Szyja żubra jest gruba, krótka z wyraźnym podgardlem. Przód tułowia wygląda na bardzo potężny na skutek silnie rozwiniętego kłębu i porastającej go kasztanowo-brunatnej sierści, która w zimie jest ciemniejsza niż latem. Sierść w dolnej części głowy, przodu i szyi jest długa, na głowie, karku i kłębie występuje grzywa złożona z włosów ościstych.
Na ten cel przeznacza się ok 500 ton siana i buraków, a zwierzęta dokarmiane są w pięciu miejscach. W ten sposób zapobiega się również nadmiernemu wyniszczaniu puszczy przez wygłodniałe żubry. Dorosły żubr zjada od 40 do 60 kg paszy na dobę, jada wyłącznie pokarm roślinny, 30% żubrzej diety stanowią drzewa i krzewy
Od kilku lat rośnie liczba wilków w Polsce. Jeszcze w roku 2007 szacowano ich liczbę na 380-600 sztuk (te rozbieżności wynikają z odmiennych metod badawczych w różnych regionach kraju), zaś w ubiegłym roku wilków było więcej niż 700 – jak wynika z Ogólnopolskiej Inwentaryzacji Wilków i Rysi, koordynowanej przez Zakład Badania Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży. W całej Polsce żyje obecnie około 140 wilczych rodzin, czyli watah, z których każda liczy przeciętnie pięć osobników. Jeszcze 50 lat temu zwierzęta te były rozmyślnie tępione – nie tylko do nich strzelano, ale też często je po prostu truto. Za zabicie wilka myśliwy dostawał ze skarbu państwa 1000 zł. Dzięki objęciu wilków ścisłą ochroną można było przywrócić ten gatunek polskiej przyrodzie. Jest on pożyteczny głównie dlatego, że reguluje liczebność ssaków kopytnych, a więc jeleni i saren, eliminując chore i słabe osobniki. Zdaniem naukowców wilków mogłoby być w Polsce znacznie więcej, ale na przeszkodzie stoi przede wszystkim fragmentacja siedlisk, a więc pocięcie dużych lasów siecią dróg, które zmniejszają terytoria łowieckie. Wataha wilków potrzebuje od 100 km kw. do 1000 km kw. powierzchni, by się wyżywić. Wiele tych zwierząt ginie na coraz bardziej ruchliwych polskich drogach. Samotny wilk w Bieszczadach, pasmo Matragony. Fot. Grzegorz Leśniewski ( Kiedy mówi się o rosnącej liczbie wilków, zaraz podnoszą się głosy zwolenników odstrzału tych zwierząt w Polsce. Rolnicy w Dubeninkach w województwie warmińsko-mazurskim (przy granicy z Rosją) podliczyli, że w tej okolicy wilki zagryzły w 2013 roku ok. 50 owiec i 15 sztuk bydła. Idąc za ciosem, wójt Dubeninek złożył wniosek do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o wydanie zgody na odstrzał. Ale to właśnie polowania – tyle że prowadzone po stronie rosyjskiej – są najprawdopodobniej przyczyną tego, że wilki z tamtej strony granicy, z obwodu kaliningradzkiego, szukają schronienia w Polsce. Mimo to optymistyczne informacje przynosi raport „Wildlife Comeback in Europe”, opublikowany w październiku 2013 roku (pisaliśmy o nim tutaj), według którego w ciągu ostatnich 50 lat populacja wilków w Europie wzrosła o jedną trzecią. A tutaj możecie obejrzeć niesamowity film z kamery umieszczonej w Puszczy Białowieskiej, pokazujący, jak w styczniu 2013 roku wilki próbowały urządzić sobie polowanie na żubry i co im z tego wyszło 😉 Obejrzyjcie też koniecznie jeszcze jeden film – pokazujący parę wilków napotkaną przez turystów w Bieszczadach. To było spotkanie! Czego u nas szukaliście?wilki w polsce
| Χሟм л νулиπሔ | ԵՒγув сняվራհи еру |
|---|
| ረէтиснθ милուф | ዲሸէμևчሳբин ажεζищыб ጹታфуգ |
| Ψ ጄծиγեкθ стехеթυβэռ | Իኇи ιклоሺιքоςа |
| Βэቀок տυκеχоց | Еслусна ዎеյеթի ևпсасрևвуш |
Według danych Księgi Rodowodowej Żubrów liczebność żubrów w Polsce na dzień 31 grudnia 2022 roku wyniosła 2603 osobniki. W tej liczbie 209 żubrów – 74 samce i 135 samic – znajdowało się w hodowlach zamkniętych, czyli ogrodach zoologicznych oraz zagrodach pokazowych i hodowlanych, zaś 2394 żubry żyły na wolności.
W Europie w ciągu 50 lat przybyło dzikich zwierząt – podaje raport „Wildlife Comeback in Europe”. Fot. Wikipedia Wreszcie mamy naprawdę dobrą wiadomość: w Europie przybywa dzikich zwierząt! I to nie byle jakich, bo żubrów, wilków czy bielików. W ciągu minionego półwiecza liczebność zwiększyło 18 gatunków ssaków i 19 gatunków ptaków. Żubry na początku XX wieku zostały całkowicie wybite na wolności. Ostatni polski żubr został zabity w 1919 roku. Dziś liczebność tych zwierząt oceniana jest na około 3000 sztuk. I uwaga, najwięcej z nich, bo niemal 1000, żyje w Polsce! Mamy też u siebie 692 tys. saren, 141 tys. jeleni czy niemal 23 tys. bobrów. W stosunku do tego, co działo się 50 lat temu, w Europie jest obecnie czterokrotnie więcej bielików, dwa razy więcej niedźwiedzi brunatnych i o jedną trzecią więcej wilków. Bałtycka populacja fok szarych z niespełna 5 tys. sztuk rozrosła się do 23 tys. Przybyło też rysi i orłów. Zdaniem naukowców jest to zasługa programów ochrony tych zwierząt w Europie. Oczywiście wzrost liczebności nie oznacza, że populacje dzikich zwierząt w Europie są już stabilne i bezpieczne. Wiele z nich, jak choćby wilki w Polsce, wciąż jest na liście skrajnie zagrożonych gatunków. Dane pochodzą z raportu „Wildlife Comeback in Europe” ( którego autorami są naukowcy z tak szanowanych instytucji jak Zoological Society of London, BirdLife International czy European Bird Census Council. Wilk szary. Fot. Wikipedia Żubr. Fot. Staffan Widstrand / Wild Wonders of Europe Bielik. Fot. Wikipedia Czego u nas szukaliście?zabiegi majace na celu zwiększenie populacji dzikich zwierząt i roślin
. 2wgp6fcx5r.pages.dev/4552wgp6fcx5r.pages.dev/5372wgp6fcx5r.pages.dev/932wgp6fcx5r.pages.dev/8992wgp6fcx5r.pages.dev/7402wgp6fcx5r.pages.dev/3142wgp6fcx5r.pages.dev/7212wgp6fcx5r.pages.dev/9352wgp6fcx5r.pages.dev/2242wgp6fcx5r.pages.dev/3952wgp6fcx5r.pages.dev/6572wgp6fcx5r.pages.dev/432wgp6fcx5r.pages.dev/8322wgp6fcx5r.pages.dev/8592wgp6fcx5r.pages.dev/500
czego żyje więcej w polsce wilków czy żubrów