Za litr autogazu płacimy aktualnie 3,18 zł/l (-1 gr/l). Eksperci przypomnieli, że ubiegłoroczny rekord cen diesla przypadł na połowę października, kiedy za litr tego paliwa płacono 8,08
Trudne czasy i jeszcze większe wyzwania przed organizatorami transportu zbiorowego. Po ciosie, jakim była pandemia, firmy zajmujące się przewozem osób nie wyszły jeszcze na prostą, a już otrzymały kolejne uderzenie w postaci gwałtownego wzrostu cen paliw. Olej napędowy kosztuje już znacząco powyżej siedmiu złotych za litr, a jego cena prawdopodobnie jeszcze wzrośnie. W branży mówi się wręcz, że obecne ceny paliwa dobijają komunikację i transport publiczny. O tym, kto i jakie konsekwencje tej sytuacji będzie musiał ponieść oraz kto może nie przetrwać na rynku, Sebastian Kwiatkowski w programie „Nie Tylko Metropolia” rozmawiał z przedstawicielami firm transportowych. – Należy zacząć od tego, że to, co ludzie widzieli na dystrybutorach w styczniu, czyli obniżkę podatku VAT na paliwa, to nas to nie dotyczy, bo my i tak płacimy ceny netto. I te ceny netto były kalkulowane w przetargach na bieżący rok na poziomie ok. 4 – 4,50 zł za litr. A trzeba dodać, że paliwo jest głównym kosztem w komunikacji, oprócz płac, które także wzrosły. Teraz mamy ceny takie, jakie widzimy, czyli powyżej 7 złotych. Powiedzieć zatem, że to znaczny wzrost, to zdecydowanie za mało powiedziane. A trzeba wiedzieć jedną rzecz, która jest specyficzna dla tej działalności: marża w transporcie publicznym jest minimalna, to są grosze na kilometr. Czyli trzeba dużo jeździć z minimalnym zyskiem, aby cokolwiek zarobić. Kiedy jeden czynnik się waha, w tym wypadku paliwo, które stanowi gros kosztów, w zasadzie wszystkie nasze wyliczenia i kalkulacje „biorą w łeb”. I mamy sytuację trudniejszą, niż mieliśmy w szczytowym momencie pandemii, gdy te przewozy spadły znacznie, ale jednak przy stosunkowo niskich kosztach paliwa i wówczas jeszcze, przy niskich kosztach płac, można było się utrzymać. Teraz jest dużo gorzej i branża w zasadzie albo walczy o przetrwanie, albo po cichu umiera mówił – Piotr Rachwalski, prezes PKS Słupsk, Przedstawiciele branży wskazują, że problemy dotyczą zarówno przewozów komercyjnych, jak i tych, które są wykonywane dla samorządów na mocy umów przewozowych. – Kłopoty mają i ci, którzy organizują przewozy samodzielnie, jak i ci, którzy realizują zadania kontraktowane z samorządami – potwierdza Bartosz Milczarczyk, dyrektor ds. organizacji przewozów w Przewozach Autobusowych „Gryf”. – Dlatego przewoźnicy prowadzą obecnie negocjacje i rozmowy z samorządami, zamawiającymi usługi transportowe. Na swoim przykładzie powiem, że musimy dziś rozmawiać z Zarządem Komunikacji Miejskiej w Gdyni czy z Zarządem Usług Komunalnych w Tczewie. W zakontraktowanych wcześniej umowach znajdowały się wprawdzie zapisy o rewaloryzacji stawek, ale dotyczyły one stawek za lata wstecz. A dziś mamy taką sytuację, że cena paliwa wzrosła o 50 proc. Pamiętamy jeszcze stawki, w czasie, kiedy zawieraliśmy umowy przewozowe, gdy paliwo w hurcie kosztowało 3,80 zł za litr. Dziś kosztuje 7,20 zł za litr. Takich marż, jak dwukrotność stawki w cenie paliwa, przewoźnicy nigdy nie kalkulowali. Te rozmowy są więc nie trudne, ale bardzo trudne – tłumaczył. – Przerzucenie kosztów na pasażerów też nie jest proste, ponieważ jest tu bariera popytowa. Nie możemy robić komunikacji, na która ludzi nie będzie stać. To jest transport publiczny, który powinien być dostępny dla każdego – dodał Piotr Rachwalski.
W naszej ofercie znajdziesz wysokiej jakości pistolet do oleju napędowego, benzyny, nafty lub AdBlue. Możesz wybierać spośród produktów renomowanych firm, takich jak włoskie marki Piusi i LPG Group, amerykańska Graco czy niemiecka Elaflex. Bez problemu zaopatrzysz się w prosty pistolet manualny lub komfortowy sprzęt automatyczny z
A zatem od 1 lutego 2022 r. przedsiębiorcy będą sobie odliczać mniej VAT-u: jeśli w trakcie miesiąca wydaje 1000 zł netto na paliwo, to do końca stycznia wartość brutto wyniesie 1230 zł, czyli podatku VAT będzie do odliczenia 230 zł. A od początku lutego będzie to 1080 zł, w związku z powyższym tylko 80 zł do odliczenia.
15 lipca 2022, 13:21. 1 min czytania Komisja Europejska podjęła w piątek decyzję o wszczęciu postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego przeciwko Węgrom za wprowadzenie środków sprzecznych — jej zdaniem — z przepisami dotyczącymi rynku wewnętrznego. Węgry stosują różne ceny paliw dla pojazdów z zagranicznymi tablicami rejestracyjnymi i pojazdów z węgierskimi tablicami rejestracyjnymi. Premier Węgier Victor Orban | Foto: BERTRAND GUAY/AFP/East News / East News Zgodnie z obowiązującymi przepisami pojazdy z węgierskimi tablicami rejestracyjnymi, w tym ciągniki i maszyny rolnicze, mają prawo do cen paliw niższych od oficjalnych o 60 do 70 proc. Natomiast wszystkie inne pojazdy z obcą tablicą rejestracyjną nie mogą korzystać z tak obniżonych cen. Zobacz także: Węgry wprowadzają stan zagrożenia energetycznego. Prąd droższy dla tych, którzy nie oszczędzają "Komisja zwraca się do władz węgierskich o przestrzeganie przepisów prawa UE w zakresie swobodnego przepływu towarów i usług, w tym usług transportowych, swobody przedsiębiorczości, swobodnego przepływu obywateli i pracowników, zasady niedyskryminacji oraz przepisów w sprawie powiadomień na mocy dyrektywy w sprawie przejrzystości jednolitego rynku. Zapewnienie prawidłowego funkcjonowania jednolitego rynku ma szczególne znaczenie w obecnej sytuacji geopolitycznej, ponieważ stanowi on główny instrument przezwyciężenia obecnych destrukcyjnych skutków gospodarczych, wynikających z inwazji Rosji na Ukrainę. Jednostronne działanie na szczeblu krajowym i wprowadzanie dyskryminującego traktowania jest sprzeczne z zasadami swobodnego przepływu na jednolitym rynku i nie może stanowić rozwiązania" — czytamy w komunikacie Komisji. Zobacz także: Duża podwyżka stóp procentowych na Węgrzech. RPP zostaje w tyle Czytaj także w BUSINESS INSIDER Węgry mają teraz dwa miesiące na rozwianie zastrzeżeń zgłoszonych przez Komisję. W przeciwnym razie Komisja może podjąć decyzję o przejściu do drugiego etapu procedury.
Choć ostatnie dni przyniosły delikatną obniżkę ceny paliwa to i tak możemy mówić o absolutnych rekordach cen. Pracodawcy przyznają: nigdy wcześniej zorganizowany dojazd do pracy organizowany przez przedsiębiorstwo nie cieszył się takim zainteresowaniem. – Wiemy, że wiele firm zwiększa ilość kursów firmowych busów lub zamawia dodatkowe transporty, bo zainteresowanie i prośby pracowników są wzmożone. Wolą oni dojeżdżać do pracy busami z resztą pracowników niż codziennie własnym samochodem – mówi Hanna Mojsiuk, Prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie. Pracownicy nie mieszczą się do autobusów Prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie Hanna Mojsiuk przekonuje, że wzmożone zainteresowanie firmowymi przejazdami to odpowiedź pracowników na wzrost cen paliw. - Firmowy transport funkcjonuje w wielu firmach, które działają pod Szczecinem albo w strefach ekonomicznych w Stargardzie czy Goleniowie. Codzienny dojazd kilkanaście kilometrów to spory koszt, a gdy decydujemy się na oszczędności to ograniczenie wydatków na paliwo jest czymś oczywistym. Ceny paliw są rekordowe, jeżeli więc pracodawca chce nas wyręczyć w dojeździe do pracy, to nawet jeżeli kiedyś byliśmy wobec tego sceptyyczni, tak teraz dostajemy sygnały, że pracownicy proszą o dopisanie ich na listy – mówi Hanna Mojsiuk, Prezes Północnej Izby Gospodarczej. Sytuację potwierdza ekspert rynku pracy Anna Sudolska. – Dojazd do pracy, dopłaty do paliwa, bony paliwowe lub refundacja sieciówki na komunikację miejską to obecnie najbardziej pożądany benefit od pracodawcy dla pracownika – mówi ekspertka z firmy IDEA HR Group. – Benefity dla pracowników muszą być dostosowane do obecnej sytuacji gospodarczej. Wszystko, co jest w stanie ulżyć pracownikowi w codziennym życiu jest mile widziane. To więc czas na przykład na bony paliwowe, a nie na karty sportowe, bilety do kina czy wycieczki integracyjne, choć oczywiście wszystko zależy od zespołu i specyfiki pracy firmy. Otrzymujemy wiele sygnałów od naszych klientów, że uruchamiają połączenia dla pracowników, bo zainteresowanie jest tak wielkie, że ludzie nie mieszczą się do autobusów – dodaje Anna Sudolska. Pracownicy jadą w piątkę jednym samochodem i dzielą kosztami paliwa Przedsiębiorcy przyznają, że nastąpiła zmiana w preferencjach transportowych pracowników. Firmowe busy dowożące do pracy są wypełnione w 100%, a Ci, którzy nie załapali się na miejsca starają się optymalizować koszty dotarcia do firmy wybierając komunikację miejską, rowery lub zrzutki na paliwo. Motywacją jest przede wszystkim ekonomia, ale coraz częściej także czas podróży. Dotarcie firmowym busem czy komunikacją miejską do firmy jest często szybsze niż autem. - Zauważamy, że pracownicy coraz częściej decydują się na docieranie do pracy innymi środkami transportu niż samochody. Nasza firma oferuje dojazdy busami i tutaj mamy 100% obłożenia. Do tego wybudowaliśmy wiatę rowerową i widzę jak z każdym miesiącem ona się coraz bardziej zapełnia. Inna rzecz to wewnętrzne organizowanie się pracowników, którzy dojeżdżają razem do pracy i dzielą się kosztami paliwa – mówi Jarosław Tarczyński, wiceprezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie, prezes zarządu firmy Durable. – Oczywiście podstawowym czynnikiem determinującym zmianę sposobu komunikacji są pieniądze. Widzimy, że pracownicy bardzo ostrożnie wyliczają swoje budżety, a codzienny dojazd do hali pod Szczecinem to spory koszt – dodaje Jarosław Tarczyński. - Mamy transport firmowy dla części produkcyjnej i od początku zainteresowanie tym środkiem transportu było bardzo duże. To dla pracowników bardzo dogodna forma przemieszczania się, dla niektórych to czynnik, który zachęca do pracy albo nawet uzależnia podjęcie pracy. Do nas przyjeżdżają ludzie ze Stargardu czy z różnych części Szczecina- mówi Magda Richter z firmy Kion.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) poinformowało PAP, że przygotowuje działania informacyjne w związku z wprowadzeniem od 1 stycznia 2024 r. na polski rynek benzyny silnikowej 95W sobotę, 9 kwietnia rano przed polsko-białoruskim przejściem granicznym w Koroszczynie skończyła się blokada tirów zmierzających do Rosji i na Białoruś zorganizowana przez ukraińskich i polskich aktywistów domagających się od Unii Europejskiej wprowadzenia całkowitego zakazu handlu z Rosją. Zakończyła się po tym, jak 8 kwietnia, w piątek, weszły w życie nowe sankcje nałożone przez UE na Rosję za inwazję na Ukrainę – w tym między innymi zakaz dla wszelkich rosyjskich i białoruskich przewoźników drogowych przewożenia towarów transportem drogowym na terenie UE, w tym w tranzycie. – Świętujemy zwycięstwo, które zbliża nas do naszego największego zwycięstwa, do pokonania wroga i zwycięstwa Ukrainy w tej strasznej wojnie, która toczy się na terenie Ukrainy – skomentowała dla PAP przerwanie protestu Natalia Panchenko, inicjatorka protestu. W chwili, kiedy zakończyła się blokada w Koroszczynie, na odprawę po polskiej stronie oczekiwało około 1200 tirów. W praktyce to oznacza, że na wjazd do Białorusi musiały one oczekiwać nawet kilka dni. Zwłaszcza że, delikatnie mówiąc, polscy celnicy bardzo wnikliwie kontrolują teraz każdy ładunek na Wschód przez Polskę, co dodatkowo wydłuża czas odprawy. Kilka dni oczekiwania na granicy polsko-białoruskiej to była w zasadzie norma w marcu i w kwietniu. Podobna sytuacja jak w Koroszczynie była też na przejściu granicznym w Bobrownikach. Transport drogowy ze Wschodem po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę stał się więc ekstremalnie trudny i w ogromnej części zablokowany. – Dane pokazują, że na skutek wojny popyt na usługi transportowe na Wschód zmalał o blisko 97 proc. w przypadku Ukrainy oraz o około 70 proc. i 60 proc. w przypadku odpowiednio Rosji i Białorusi. Wielu pracowników z dnia na dzień straciło swoje źródło dochodu, utrzymania. Część z nich, która zachowała pracę, podejmuje się obecnie bardzo niebezpiecznych oraz ryzykownych zleceń, narażając swoje zdrowie i nierzadko życie – mówi Łukasz Medaj, prawnik, specjalista ds. prawa przewozowego z Kancelarii Transportowej Legaltrans. Wojna na Ukrainie uderzyła w polski transport drogowy, w chwili kiedy jego znaczenie dla gospodarki Polski i Europy jest największe w historii, co pokazują dane z raportu „Transport drogowy w Polsce 2021+”, opracowanego przez SpotData na zlecenie i przy współpracy ze związkiem pracodawców Transport i Logistyka Polska. Partnerami tej opublikowanej z początkiem kwietnia publikacji są dobrze znane firmy z rynku transportowego Inelo i Wielton Group. Czytamy w niej że transport drogowy towarów jest jedną z trzech największych branż polskiej gospodarki, obok handlu hurtowego i detalicznego. Bezpośredni udział sektora transportu i magazynowania w polskim PKB wynosi 6 proc. , ale jego znaczenie dla gospodarki jest znacząco wyższe. – Z szacunków TLP i SpotData wynika, że transport jest jedną z krytycznych pozycji kosztowych dla branż, które wytwarzają 50 proc. polskiego PKB. Jednocześnie firmy transportowe zatrudniają milion osób, wożą 85 proc. polskiego eksportu i płacą ponad 16 mld zł podatków do budżetu państwa i samorządów – czytamy w raporcie. Zdaniem Ignacego Morawskiego, dyrektora SpotData, można powiedzieć, że transport drogowy wozi polski sukces gospodarczy. Wzrost PKB w ostatnich dwóch dekadach opierał się w dużej mierze na wzroście eksportu. – Firmy transportowe odgrywają ogromną rolę w tym wzroście, nie tylko poprzez przewóz towarów innych firm, ale też poprzez sprzedaż własnych usług dla klientów zagranicznych w ramach kabotażu i cross-trade. Co więcej, pełnią one istotną rolę w rozwoju nowoczesnej branży handlowej, która przechodzi gwałtowną transformację w kierunku e-handlu. Nie każdy dostrzega gołym okiem, że polski handel należy do najbardziej dynamicznych i nowoczesnych w Unii Europejskiej, w czym firmy transportowe też mają swój udział – tłumaczy. Polskie firmy transportu drogowego, których jest 125 tys., mają poza tym ogromny wkład nie tylko do polskiej, ale całej europejskiej gospodarki. W 2008 roku polscy przewoźnicy wozili 8 proc. towarów transportowanych drogami z Niemiec do Francji, a w 2020 roku – już jedną czwartą. Wożą też ponad 20 proc. towarów w transporcie drogowym z Niemiec do Włoch, Czech i Wielkiej Brytanii. Co przy tym ważne, cały czas polski transport w Europie się rozwija, mimo wprowadzania niekorzystnych dla polskich przewoźników regulacji prawnych na Zachodzie oraz na poziomie Unii Europejskiej – o tym więcej za chwilę. Rynek europejski odpowiada bowiem za największy wzrost pracy przewozowej wykonywanej przez polskie przedsiębiorstwa. – Najszybciej rośnie jednak praca przewozowa wykonywana w cross-trade (przewóz między innymi krajami poza Polską) oraz w kabotażu (przewóz w ramach innych krajów), która w ostatniej dekadzie rosła w średnim tempie 9,4 proc. rocznie. Praca przewozowa w eksporcie, imporcie i przewozach krajowych rosła zaś w tempie między 4 a 5 proc. rocznie – czytamy w raporcie. Teraz polscy przewoźnicy muszą się zmierzyć z szeregiem poważnych wyzwań. Utrata zamówień związanych z importem i eksportem na Wschód to tylko część ich problemów. Jednym z nim jest wejście w życie kolejnych unijnych regulacji związanych z tzw. Pakietem Mobilności. – Pakiet Mobilności wprowadził liczne zmiany w przepisach odnoszących się do czasu jazdy i odpoczynków kierowców, sposobu delegowania kierowców, sprawiedliwej konkurencji – czyli równego dostępu do rynku państw Wspólnoty Unii Europejskiej – oraz tachografów. Zamysłem Pakietu Mobilności jest również poprawa warunków płacy kierowców, szczególnie w państwach, w których płaca minimalna nie jest zbyt wysoka – mówi Łukasz Medaj. W praktyce te przepisy doprowadziły do znaczącego wzrostu kosztów w polskich firmach transportowych realizujących przewozy poza granicami Polski. – Oznacza to wzrost kosztów wynagrodzenia kierowcy o 500–600 euro miesięcznie. Pomnóżmy to przez liczbę 150 kierowców i widzimy, z jaką skalą nowych wydatków mamy do czynienia – mówi Ireneusz Pacia, właściciel Antrans Group, firmy transportowo-spedycyjnej z Olkusza od lat działającej na Zachodzie, w tym na rynku włoskim i w krajach Skandynawii. Wyższe wynagrodzenia kierowców to niejedyny problem związany z Pakietem Mobilności. – To również dodatkowe obowiązki administracyjne i kadrowe, które obciążają nas dodatkowo – dodaje Ireneusz Pacia. W sumie cały Pakiet Mobilności, jego zdaniem, znacząco uderza w konkurencyjność polskich firm. Kolejnym dużym problemem dla firm transportowych są wysokie ceny paliw, będące głównie konsekwencją rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Na początku roku olej napędowy kosztował nieco ponad 4,50 zł netto za litr, a pod koniec marca aż 7 złotych. – To dla nas gigantyczny problem. W końcu mniej więcej połowa naszych kosztów to paliwo – mówi Arkadiusz Wiśniewski, właściciel firmy transportowej Husar z Gostynina. Problemem, jak dodaje, nie jest przy tym tyko wysoka cena oleju napędowego. – Przeszkadza bardzo duża zmienność jego cen. Skoki są nagłe i duże, co niezwykle utrudnia nam precyzyjną wycenę zamówień – dodaje Arkadiusz Wiśniewski. Zarówno Antrans Group, jak i Husar dotyka również problem braku kierowców. Choć może nie aż tak, jak wiele innych polskich firm transportowych, które w większym stopniu korzystały z pracy zagranicznych kierowców, w tym pochodzących z Ukrainy. – Konsekwencją konfliktu zbrojnego na terytorium Ukrainy stał się także nagły odpływ kierowców – obywateli tego państwa z rynku pracy, którzy powrócili bronić swojej ojczyzny. Przed wybuchem wojny w polskich firmach transportowych pracowało ponad 105 tys. kierowców pochodzących z Ukrainy. Dzisiaj jest ich prawie o 40 proc. mniej. W przedsiębiorstwach, w których Ukraińcy stanowią 80 proc., a nawet 100 proc. wszystkich pracowników, współczynnik ten może być jeszcze większy – tłumaczy Łukasz Medaj. Problemem jest również to, że wejście w życie Pakietu Mobilności zbiegło się w czasie ze sporymi zmianami podatkowymi. Przez to część firm transportowych, głównie wykorzystujących w przewozach od 1 do 3 pojazdów, powoli wygasza swoją działalność. Co będzie dalej? – Aktualny czas powinniśmy jednak traktować jak okres przejściowy, po którym ci, którzy przetrwają, będą mogli jeździć za godne – europejskie stawki. Oferują je już powoli firmy na między innymi rynku niemieckim i francuskim, które zauważają stopniowe przerwy w łańcuchu dostaw, bardzo niekorzystnie wpływające na całość gospodarki europejskiej – mówi Łukasz Medaj. W naszych Dyskontach Paliwowych można skorzystać z: oferty Marketu czynnego 24/7, kantoru wymiany walut, bankomatu, myjni samochodów osobowych, kącika dla najmłodszych. bogatej oferty Restauracji Picaro oferującej smaczne posiłki i wyśmienitą kawę. Naszym celem jest dostarczanie Państwu wysokiej jakości paliwa w przystępnych cenach. Ceny paliw rosną, branża transportowa tonie - potrzebne jest działanieUtworzona: 2022-03-10 Wzrost cen paliwa to ogromny problem dla branży transportowej, który odczuwają już nie tylko firmy przewozowe w Europie, ale i na dla zalogowanychDostęp do tekstów archiwalnych zarezerwowany jest tylko dla posiadaczy kont w Zaloguj się Zarejestruj się Ogromna prośba... Reklama to nasze JEDYNE źródło dochodu. Reklam nie jest wiele, nie wyskakują, nie zasłaniają żadnych treści, ale umożliwiają utrzymanie redakcji. Proszę pomóż, dodaj do wyjątków Twojej aplikacji. Dane z branży transportowej. Z raportu BIG Infomonitor wynika, że suma zaległości transportu nieznacznie spadła, jednak w sektorze przybyło innych problemów finansowych i w rezultacie odsetek zaległości wzrósł z 8,7 proc. do 8,9 proc. Obecnie to wśród firm transportowych istnieje największe ryzyko zawarcia kontraktu z firmą, która nie zapłaci w terminie swoich zobowiązań Produkty i instalacje stworzone dla firm transportowychDzięki ponad 900 stacjom i ponad 15 000 stacji partnerskich AS 24 to Twój partner na europejskich drogach. Ponadto masz dostęp do licznych korzyści dostępnych 24 godziny na dobę, 7 dni w do godzin pracy dla firm transportu drogowegoStacje AS 24 przeznaczone dla ciężarówek, otwarte 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniuStacje znajdujące się w pobliżu strategicznych lokalizacji, dzięki czemu unikniesz dodatkowych kilometrów (blisko platform logistycznych lub głównych węzłów drogowych).Usługa zapewniająca większą kontrolę i bezpieczeństwoInfrastruktura dostosowana do potrzeb pojazdów ciężarowychSzerokie podjazdy ułatwiające manewrowaniePodjazdy z kilkoma dystrybutorami w celu zoptymalizowania postoju (olej napędowy, AdBlue®, olej napędowy do maszyn niedrogowych, CNG)Wydajne dystrybutory oleju napędowego (10 m3/h).Możliwość zatankowania do pełna dwóch zbiorników w celu zwiększenia tempa tankowania. Jak to działa?Pierwsza sieć sprzedaży AdBlue® z dystrybutora w Europie (ponad 610 stacji wyposażonych w AdBlue®).Użyteczne usługi w pobliżuWiększość stacji AS 24 mieści się w pobliżu dużych centrów drogowych. Stacje te oferują również łatwy dostęp do innych usług takich jak myjnia, parking, restauracja, telefon, prysznice, hotel...